czwartek, 17 maja 2018

AKADEMIA NA KOZETCE U PSYCHOANALITYKA

Ponieważ nauka polska najwyraźniej skłania się ku upadkowi, różne konsylia pochylają się nad nią, stawiają diagnozy i proponują środki przeczyszczające. O ile postawienie diagnozy nie nastręcza kłopotu osobom dysponującym wzrokiem (zgodnie z poglądem Benedykta Chmielowskiego, który podzielam - koń, jaki jest, każdy widzi), o tyle znalezienie skutecznej terapii jest trudniejsze. Początkowo dominował pogląd, że przyczyną zapaści jest nieświadomość uczonych i dydaktyków w zakresie standardów etycznych. Przyjęto więc, że skuteczna terapia sprowadzi się do komisyjnego opracowania takich standardów i ich udostępnienia uczelnianej gawiedzi w postaci ściąganych via internet plików lub wydrukowanych na dobrym papierze książeczek (widziałem jedną taką, była w czerwonej okładce, zgodnie z chińskim pierwowzorem). Niestety, moralna odnowa, a wraz z nią poprawa kondycji polskiej nauki nie wystąpiła - było coraz gorzej ! 

Chociaż zaczęto szukać (bezskutecznie) innych rozwiązań, zwolennicy odnowy moralnej nie złożyli broni. Przerzucili się na produkowanie podręcznych zestawów tzw. "dobrych praktyk" zalecanych do zastosowania w uczelniach i instytutach. Tylko patrzeć, jak wdrożenie tych zestawów zacznie być egzekwowane z całą bezwzględnością przez uczelnianych biurokratów. Zbiurokratyzowanie etyki na potrzeby Akademii było by ciekawym zjawiskiem o charakterze dialektycznym, bowiem etyka i biurokracja to zjawiska przeciwstawne. Jak do tej pory, wzrost biurokracji zawsze pociągał za sobą erozję etyki. 

Do diagnozowania i naprawiania zabrali się także Obywatele Nauki. Najpierw opracowali "Pakt dla nauki" który został wyrzucony do kosza przez twórców reformy innej niż wszystkie, następnie rozpisali ankietę wśród kolegów i sympatyków, w celu wyłuskania najlepszych "dobrych praktyk" do zastosowania w Akademii.

Diagnoza ON, opracowana na bazie ankiety, w formie skondensowanej brzmi raczej znajomo:
Z ankiet wyłania się obraz instytucji naukowej jako pracodawcy, który niewiele daje, a wiele wymaga od swoich pracowników. W ankietach wielokrotnie powtarzają się stwierdzenia o obciążeniu obowiązkami dydaktycznymi i organizacyjnymi przy minimalnym wsparciu pracodawcy.
W formie rozwiniętej pojawiają się dodatkowe elementy:
Odpowiedzi na powyższe pytania ...... odtworzyły raczej postapokaliptyczny obraz uczelni i instytutów naukowych, które znajdują się na skraju upadku. Upadek ten ma charakter nie tylko finansowy (stąd tak niskie zarobki i ograniczone możliwości prowadzenia badań), ale też kulturowy, co spowodowane jest zmianami w obrębie kształtowanego etosu akademickiego. Tak negatywny wniosek, postawiony już na początku raportu, wzmocniony jest przez świadomość faktu, że wokół ON skupia się wiele osób nastawionych projakościowo, otwarcie myślących o nauce, funkcjonujących w międzynarodowym obiegu naukowym. Jeśli sympatycy ON widzą swoje jednostki jako opresyjne, obce instytucje, to strach pomyśleć, jaki obraz akademii mają mniej aktywni pracownicy nauki. 

Nasuwają się tu dwie uwagi. Po pierwsze, jeśli obraz jest postapokaliptyczny, to znaczy, że apokalipsa już nastąpiła. Była nią reforma Barbary Kudryckiej, o której nieuniknionych skutkach ostrzegałem już na etapie jej wykluwania się w Białymstoku i okolicach. Po drugie, ON mylą się, sądząc, że mniej aktywni pracownicy nauki mają jeszcze gorsze mniemanie o akademii. Wręcz przeciwnie. Złą opinię o akademii mają ci, którzy chcieliby coś pożytecznego zrobić, a nie mogą. Ci, którzy chcą się migać i uprawiać grę pozorów, czują się w jej murach bardzo dobrze.

Najlepsze są jednak zaproponowane przez ON środki zaradcze:
1. Opracowywanie i wdrażanie dobrych praktyk na uczelniach i instytutach badawczych - realizowane być może jako wymóg wobec uczelni, które starają się o akredytację bądź w ocenie parametrycznej;
2. Upowszechnienie dobrych praktyk na uczelniach i instytutach badawczych, szczególnie dotyczących jakości zatrudnienia;
3. Publiczne ogłaszanie raportów uczelni i jednostek badawczych, które dotyczyłyby oceny warunków zatrudnienia i jakości pracy na uczelni;
4. Wsparcie finansowe z zakresu rozwoju pracownika ..... ble ble
5. Wdrażanie rozwiązań typu gender mainstreaming .... ble ble
6. Wprowadzanie rozwiązań, których podstawą jest równowaga pomiędzy pracą a życiem osobistym (work - life balance), obejmujących wsparcie mentorskie, coaching kariery, działania zapobiegające wypaleniu zawodowemu.

Chorym psychicznie, cierpiącym na tzw. ból istnienia i wycofanym to być może jakoś ulży. Ale jako sposób na ulepszenie akademii to się z pewnością nie nadaje. No chyba że została już ona zdominowana przez osobowości mentalnie zaburzone (w segmencie zajmowanym przez humanistów wydaje się to prawdopodobne; to by obecne kłopoty akademii po części wyjaśniało). 
Ludzie normalni, aby funkcjonować, żadnego mentoringu i coachingu nie potrzebują, o gender mainstreamingu nie wspominając. A ze środowiska zaburzonych nawet po takich zabiegach i tak nic sensownego nie wykiełkuje. Prawidłowo funkcjonująca Akademia to nie dom wariatów ani klub pacjentów psychoanalitycznych. To wspólnota ludzi aktywnych i przebojowych a nie zagubionych frajerów poszukujących psychicznej pomocy.
No chyba że ON nie chcą naprawiać akademii tylko szukają możliwości dorobienia na coachingu i mentoringu. W końcu to humaniści i socjolodzy w większości (może jeszcze jacyś ponowocześni filozofowie).

P.S. W minioną środę odbywało się w Sejmie pierwsze czytanie ustawy reformującej naukę. Dowiedziałem się o tym stąd, bo w telewizji zajmowano się niepełnosprawnymi. To chyba konweniuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz