środa, 19 grudnia 2012

SAMOZAPĘDZENI


Uczeni polscy dokonali rzeczy wprost niewiarygodnej – jako jedyna grupa zawodowa na świecie przekonali pracodawcę, że jeśli o nich chodzi, uświęcony związek pomiędzy pracą a płacą może nie istnieć(*). Na większości państwowych uczelni, wykazując w tym zdumiewającą gorliwość, zwiększyli w minionym okresie liczbę studentów o 300-400 procent bez wzrostu realnego uposażenia i przy nieproporcjonalnie niskim wzroście zatrudnienia. Uczelniani stachanowcy nie mogli oczywiście dokonać tego bez znaczącego obniżenia jakości kształcenia, ale to pikuś w porównaniu z efektem propagandowym całego przedsięwzięcia. Pochwałom ze strony Komisji Europejskiej nie było końca.
Obecnie gremia uczonych funkcyjnych, rezydująca w MNiSW szlachta, oraz ich zausznicy pracują nad znacznie ambitniejszym projektem. Jeśli się uda, wprowadzą w zdumienie nie tylko Europę, ale i cały świat. Polega on na zupełnie beznakładowym wzroście produkcji naukowej. Jak wiadomo, plan taki przeprowadzić można tylko w kraju, którego elita naukowa zupełnie zatraciła instynkt samozachowawczy, czyli w Polsce.
Nie było by zresztą o czym mówić, gdyby nie to, że pokręcona wyobraźnia sterników polskiej nauki każe im sądzić, iż ilościowy wzrost produkcji powinien być ponadto powiązany ze wzrostem jakościowym. Czyli dwa w jednym, a do tego za darmo. Propaganda, jaką uprawiają, skołowała do tego stopnia całą resztę następców Kopernika, że wbrew elementarnemu rozsądkowi znów ruszyli do wyścigu. Jak kraj długi i szeroki, rady wydziałów i instytutów prześcigają się w zaostrzaniu wymagań stawianych doktorantom i habilitantom, którzy – jak wiadomo – stanowią mięsko armatnie na froncie walki o kategorie i ministerialne dotacje. Jednostki naukowe, w których do niedawna wystarczyło kilka doniesień z krajowych konferencji by zostać profesorem, żądają od doktorantów osiągnięć, jakich ich belwederscy pomazańcy wcześniejszego rzutu nie potrafili wygenerować przez całe życie. Wymagania w stosunku do habilitantów są oczywiście znacznie bardziej wyszukane, i to nie tylko ze względu na wyższość tego dostojnego stopnia: zdenerwowany doktorant może zawsze wybrać inną (lepszą) drogę życia, bo jest młody i skłonny do ryzyka, a habilitant raczej już nie. Wszystko to dzieje się w imię utrzymania lub podwyższenia tzw. kategorii jednostki, za czym mają iść jakieś fundusze, co jest w chwili obecnej jedynie bezczelnym kłamstwem(**).
Życie społeczne, a w szczególności naukowe w naszym kraju najwyraźniej próbuje zaprzeczyć prawom uznawanym gdzie indziej za podstawowe. Na przykład dość powszechnie uważa się, że nie ma samonapędzającej się maszyny, czyli perpetuum mobile. Przebudowywana przez Panią Minister i jej majstrów machina polskiej nauki ma jednak pracować właśnie na tej zasadzie. Wszystkim tym, którzy wątpią, iż samonapędzający się mechanizm naukowy zostanie kiedyś przez MNiSW skonstruowany odpowiem, że też wątpię. Może jednak ministerialny geniusz próbuje zupełnie innej, do bólu nowatorskiej konstrukcji, nie tyle samonapędzającej się co samozapędzającej. Nikt nie dowiódł, że jest ona niemożliwa. Samozapędzenie (podobnie jak samouwielbienie) z całą pewnością zasilane jest energią psychiczną, o której źródłach i przepływach, jak wiadomo, nic nie wiadomo. 

(*)
Kodeks etyczny Polskiej Akademii Nauk (2001):
1.12. Pracownik nauki nie uzależnia jakości swej pracy od wynagrodzenia ......

(**)
Dotacja statutowa jest dzielona na podstawie algorytmu będącego załącznikiem do rozporządzenia ministra nauki.…. . Co prawda uwzględnia on kategorię naukową, jednak największy wpływ na wysokość finansowania ma wymiar dotacji z lat poprzednich. W rezultacie przyznana kategoria ma marginalne znaczenie.

Pani minister w swojej stanowczej odpowiedzi na te oczywiste kalumnie potwierdza, że największy wpływ na wysokość finansowania ma wymiar dotacji z lat poprzednich. Następnie zaś, używając rozumu, stwierdza:

„Nie zmienia to faktu, że jednoznacznie premiowane są jednostki posiadające wyższe kategorie.”

 A przecież właśnie o to wszystkim chodziło, no nie ?
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz