wtorek, 18 grudnia 2012

CV-głupota



Od pewnego czasu próbuję zrozumieć, dlaczego tak wielu młodych ludzi decyduje się na studiowanie dwóch lub więcej kierunków. Dla każdego, kto ma możność obserwować tego typu osoby jest jasne, że nie chodzi tu o nadzwyczajny pęd ku wiedzy lub potrzebę nabycia rozlicznych umiejętności. Poza wyjątkami, ‘wielokierunkowcy’ to studenci niczym nie wyróżniający się od pozostałych, a jeżeli już, to nie na plus. Często tłumaczą swoje słabe wyniki nadmiarem zajęć i wymagań, którym muszą podołać chcąc uzyskać dwa (lub nawet trzy) dyplomy zamiast jednego. Na pytanie, czy nie lepiej było by poświęcić cały czas i energię na lepsze opanowanie pojedynczej dziedziny, reagują zdziwieniem. Gdyby ktoś chciał się dowiedzieć o co chodzi, odpowiedzą grzecznie, że dobre opanowanie czegokolwiek nie ma tu nic do rzeczy, bowiem nie zwiększa w żaden sposób szans na polskim rynku pracy. Poza tym ‘dobre opanowanie’ wszystkiego na co uzyskano jakikolwiek papier (od prawa jazdy poczynając, na dyplomie bądź której uczelni kończąc) jest deklarowane przez wszystkich starających się dzisiaj o pracę. Dla większości polskich przedsiębiorców najważniejszą sprawą jest więc liczba załączonych do podania o pracę papierów, spośród których te potwierdzające ukończenie studiów są szczególnie cenione, ale jedynie na zasadzie ‘czym więcej tym lepiej’. Jest to typowe dla osób, które nie miały okazji uzyskać gruntownego wykształcenia, a czasem nawet żadnego, a więc dla zajmujących się zazwyczaj rekrutacją pracowników w tym kraju. Studenci traktują więc dyplom głównie jako jeszcze jeden punkt w CV, a okres studiów jako czas gromadzenia kolejnych punktów do tego dokumentu, a nie wiedzy i umiejętności. Poznanie tego faktu po latach opacznie rozumianego nauczania ułatwiło mi wreszcie dostosowanie się do wymogów Krajowych Ram Kwalifikacji* i bardziej elastyczne traktowanie osób przypadkiem studiujących akurat na moim wydziale. 


* Dzięki temu wynalazkowi studenci łatwo dowiedzą się, czego się nauczyli i jakie umiejętności posiedli; nie będą więc musieli sami tego w pocie czoła wymyślać. Poza tym ich fantazja w tym względzie nigdy nie dorównałaby fantazji nauczycieli akademickich. 
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz