piątek, 2 października 2020

UPADEK NAUKI POLSKIEJ I AMERYKAŃSKIEJ

 

Chociaż nie ma żadnych godnych wyśmiania nowości, panuje zastój i zamulenie polskiej nauki wzrasta systematycznie, warto rzucić okiem na ten muł i podsumować dwa pierwsze lata działania Reformy 2.0.

Gołym okiem widać, że jej skutki są odwrotne do zamierzeń macherów rezydujących przy ulicy Hożej w Warszawie. Nie prowadzi ona ani do zwiększenia produkcji naukowej, ani do poprawienia jej jakości. Działania ministry Kudryckiej zaprowadziły nas na skraj przepaści, w którą ostatecznie zepchnął nas minister Gowin do spółki z doradzającymi mu mandarynami. Znajduje to m.in. odbicie w światowych rankingach uniwersytetów, w których polskie placówki akademickie notują żenujące wpadki. 


Pod względem liczby opublikowanych prac, po drobnych obniżeniach, osiągnęliśmy w 2019 roku poziom identyczny z zanotowanym już 23 lata wcześniej (17-te miejsce), co trudno uznać za jakiś postęp. Raczej za bohaterskie odzyskanie osiągniętej już 23 lata temu pozycji. Biorąc pod uwagę dwie idiotyczne, demolujące naukę reformy, wymagało to nie lada wysiłku ze strony naukowego bentosu, pracowicie ryjącego w narastającym co rok mule.

Trudno się dziwić, że w takich warunkach jakość publikacji drastycznie spadła, czego wskaźnikiem jest przeciętna liczba cytowań przypadających na jedną pracę (36 miejsce w rankingu). Osiągnięty dzięki patologicznym posunięciom ministerstwa, NCN oraz NCBiR rozziew między wymienionymi wskaźnikami jest zatrważający. Co ciekawe, od 1996  do 2001 roku ów rozziew praktycznie nie istniał, co można uznać – biorąc pod uwagę niski poziom finansowania badań i skromne wyposażenie placówek naukowych – za bardzo dobry wynik. Obie zaordynowane nam przez biurokratów katastrofy wpompowały w naukę olbrzymią ilość pieniędzy, którymi palono pod kotłem wyposażonym jedynie w pomalowany na biało-czerwono gwizdek. Wykres ilustrujący opisaną katastrofę przedstawiam poniżej, obejmuje on lata 1996-2019.


Przy pobieraniu danych z portalu Scimago Country & Journal Rank (opartego na bazie SCOPUS) wzięto pod uwagę jedynie te państwa, których produkcja naukowa była w rozpatrywanej dziedzinie znacząca (co najmniej 10000 prac na rok). Oś pionowa - omawiana różnica miejsc w rankingu, oś pozioma - lata 1996-2019.

 Przewiduję, że w następnych latach, o ile nic się nie zmieni, sytuacja będzie podobna, o ile nie gorsza. Nie można poważnej reformy opierać na punktacji czasopism, bo jest to wskaźnik idiotyczny, nic nie mówiący o jakości konkretnej pracy. Dogłębne analizy tego zagadnienia są ogólnie dostępne. Mówią one, że tylko niewielki ułamek zamieszczanych w każdym wysoko punktowanym czasopiśmie publikacji „pracuje” na jego IF i miejsce w światowym rankingu (osławione kwartyle). Reszta jest znacznie słabsza i w pewnym sensie pasożytuje na wypracowanym przez te periodyki impakcie. Analiza cytowań wskazuje, że polscy autorzy, przymuszeni „reformami” do publikowania w dobrych czasopismach, opanowali tą sztukę do perfekcji.

Do całego nieszczęścia dołożono jeszcze niszczenie naszego wartościowego, w większości anglojęzycznego czasopiśmiennictwa naukowego (nauki ścisłe i przyrodnicze), a więc tych periodyków, którym jakoś udało się przebić do międzynarodowego obiegu i uzyskać jaką-taką renomę. Zamiast punktowego wsparcia ze strony ministerstwa zostały tak nisko wycenione, że pisanie do nich zupełnie się przestało Polakom opłacać. Zamiast zachęcić dobrych polskich autorów (jeszcze zupełnie nie wyginęli) do umieszczania w nich prac, które mogłyby z czasem zapracować na podwyższenie ich współczynników przebicia, ministerstwo postanowiło je dorżnąć. Biorąc pod uwagę obowiązujące w świecie trendy, których celem jest zamiana deficytowych do niedawna wydawnictw naukowych w dochodowe przedsiębiorstwa drukujące za grube pieniądze prace w otwartym dostępie (OA), wygląda to na gospodarczy sabotaż. W rodzącym się właśnie, wielomilionowym biznesie zabraknie więc najlepszych polskich czasopism, które mogłyby przy rozsądnym wsparciu ministerstwa w nim jakoś uczestniczyć. MNiSW postanowiło jednak, że wszystkie – dodajmy niemałe – pieniądze, jakie lekką ręką na druk w OA rozdziela, będzie kierować do zagranicznych (zachodnich) firm wydawniczych. Ostatnie wymysły NCN (obligatoryjne drukowanie prac w OA) kanalizują ten kierunek przepływu grubych milionów, doprowadzając ponadto do innych absurdów (link). Pomijając kwestię pieniędzy, można by zadać naszym reformatorom pytanie: Czy istnieje gdzieś mocna nauka krajowa bez mocnych, liczących się czasopism naukowych ? Jest to oczywiście pytanie retoryczne. Zgodnie z definicją, takie pytania zadaje się (a) w celu skłonienia odbiorcy do przemyśleń, (b) wtedy, gdy odpowiedź jest oczywista. Chodzi mi, rzecz jasna, o ten drugi przypadek, bo na (a), ze względu na próżnię w ministerialnych czerepach nie ma co liczyć.   

Może zresztą w ogóle za późno na jakiekolwiek ruchy polepszeniowe, bo upada nie tylko nauka polska, ale i światowa ? Może należy jedynie myśleć o relatywnym spowolnieniu naszego upadku i poczekać, aż reszta świata, łącznie z taką potęgą naukową jak USA, do nas doszlusuje ? W świetle zamieszczonego (tutaj), zasługującego na uwagę podsumowania, ten kierunek działania można chyba naszemu nowemu ministrowi śmiało zarekomendować.

Osobom, którym wydaje się, że mówienie o upadku dzisiejszej nauki jest nieuzasadnione, polecam śledzenie Retraction Watch. W początkowym okresie istnienia tego portalu roiło się w nim od doniesień na temat absurdów, oszustw i przekłamań w dziedzinie psychologii i nauk społecznych, czego ze względu na mało naukowy charakter tych dziedzin można się było spodziewać. Ostatnio jednak to samo zaczyna dotyczyć „twardych” nauk, szczególnie zaś biomedycyny i biotechnologii, co wskazuje na to, że zaraza się powoli rozprzestrzenia i może być trudna do powstrzymania.  

By zilustrować jeden z koronnych przejawów upadku nauki amerykańskiej, a także jej czołowego czasopisma, zamieszczam kilka cytatów z ostatnio opublikowanej w Science pracy pt. „The ecological and evolutionary consequences of systemic racism in urban environments”. Cytaty są być może zbyt obszerne, ale ci, którzy nade wszystko cenią sobie dobrą zabawę, z pewnością nie wezmą mi tego za złe.

Wyraźnie integrujemy ekologię, ewolucję i procesy społeczne, aby podkreślić związki łączące nierówności społeczne, w szczególności rasizm i zmiany biologiczne w zurbanizowanych krajobrazach. Opieramy się na istniejących badaniach, aby połączyć praktyki rasistowskie - w tym segregację mieszkaniową - z obserwowanymi heterogenicznymi wzorami flory i fauny obserwowanymi przez miejskich ekologów. W rezultacie badacze ekologii miejskiej i ewolucji muszą rozważyć, w jaki sposób systemy ucisku rasowego wpływają na czynniki środowiskowe napędzające zmiany biologiczne w miastach. Konceptualna integracja nauk społecznych i ekologicznych zgromadziła w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci znaczące wsparcie w dziedzinie ekologii miejskiej, zapewniając solidne podstawy do włączenia nauki o sprawiedliwości środowiskowej do miejskich badań ekologicznych i ewolucyjnych. Takie przedsięwzięcie jest niezbędne do dekonstrukcji biofizycznych wzorców i procesów urbanizacji, informowania o sprawiedliwych i antyrasistowskich inicjatywach promujących sprawiedliwość w ochronie miast oraz do wzmacniania odporności społeczności na globalne zmiany środowiskowe.  

Zapewniamy transdyscyplinarną syntezę tego, w jaki sposób społeczne nierówności - a konkretnie systemowy rasizm - służą jako główne czynniki napędzające procesy ekologiczne i ewolucyjne poprzez kształtowanie heterogeniczności krajobrazu. Krytycznie opieramy się na naukach społecznych i politycznych, aby szczególnie podkreślić, że zrozumienie rasizmu systemowego i ucisku rasowego, zakorzenionych w kolonializmie osadników i supremacji białych, jest niezbędne dla postępu w badaniach nad ekologią miejską i biologią ewolucyjną. Najpierw przyjrzymy się społeczno-ekologicznym skutkom dysproporcji w zamożności w miastach. Po drugie, opisujemy, w jaki sposób rasizm systemowy napędza nierówne wzorce w zakresie bogactwa, zdrowia i heterogeniczności środowiska, zwracając uwagę, że przecinanie się z innymi tożsamościami (np. płcią, orientacją seksualną i niezależnością) może mieć addytywny wpływ na strukturę miasta. 

Zrozumienie mechanizmów kształtujących nierówności miejskie, a tym samym miejskich wzorców i procesów eko-ewolucyjnych, wymaga uwzględnienia przekrojowych teorii nierówności i oceny dostępności do różnych przestrzeni. Termin „przecinalność” podkreśla, że ​​różne marginalizowane tożsamości jednostki lub społeczności w szerszym zakresie przecinają się, łączą i oddziałują na siebie, co ostatecznie wpływa na wielkość i dotkliwość doświadczanych nierówności społecznych. Na przykład dyskryminacja queerowej czarnej kobiety w Stanach Zjednoczonych może być nasilona w stosunku do osób o podobnej tożsamości rasowej, płciowej i orientacji seksualnej. Przełożenie koncepcji przecinania na krajobraz miejski może zapewnić bardziej całościowe zrozumienie wzorców i procesów kształtujących ekosystemy miejskie. Na przykład możemy postawić hipotezę, że charakterystyczne różnice między miejscowymi praktykami ekologicznymi a zarządcami w Estland mogą przyczyniać się do zróżnicowania bogactwa rodzimych gatunków i złożoności społeczności. Podobnie, możemy przewidzieć, że różnice między płciami w uprawie ziemi i właścicielach domów wpływają na skupiska gatunków roślin i wskaźniki rotacji gatunków. Ponadto usuwanie roślinności i zwiększone nocne oświetlenie w celu odstraszenia społeczności LGBTQIA + (95) mogą mieć późniejszy wpływ na reżimy zakłóceń i lokalną różnorodność biologiczną, które zmniejszają wartość siedlisk dla wielu gatunków. Chociaż takie powiązania empiryczne mają obecnie charakter spekulacyjny i nie są dobrze ugruntowane, integracja różnych nierówności w miastach może zapewnić dodatkowe rozwiązanie pozwalające zrozumieć, w jaki sposób czynniki społeczne wpływają na ekologię i ewolucję miasta. Chociaż skupialiśmy się na rasizmie i klasycyzmie, uznajemy potrzebę i zachęcamy do podejścia przekrojowego w ekologii miejskiej.  

Decyzje, które teraz podejmiemy, będą dyktować naszą rzeczywistość środowiskową na nadchodzące stulecia, co ilustrują współczesne polityki, takie jak propozycja Zielonego Nowego Ładu i paryskie porozumienie klimatyczne. Takie przedsięwzięcie jest na czasie, ponieważ stoimy w obliczu globalnej pandemii, na którą wpływają i zaostrza ukryte nierówności strukturalne leżące u podstaw nowoczesnych miast, bezpośrednio zagrażające zdrowiu środowiska i ochronie różnorodności biologicznej. Równocześnie nasza współczesna walka o prawa obywatelskie w następstwie niesprawiedliwych morderstw i ciągłego ucisku rasowego ludności czarnej i tubylczej podkreśla potrzebę przesłuchania i zniesienia systemowego rasizmu. Podstępne struktury białej supremacji, które utrwalają rasizm w całym społeczeństwie, zagrażają zdrowiu zarówno publicznemu, jak i środowiskowemu, wzmacniając potrzebę radykalnego demontażu systemów ucisku rasowego i ekonomicznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz